poniedziałek, 6 maja 2013

Chapter 2.

Zabrałam z przedpokoju torby i poszłam po schodach na górę. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju, który od razu mi się spodobał. Wszystko razem idealnie ze sobą współgrało. Czerwono-szare ściany, jasne panele a na nich puchaty biały dywanik, jedna wielka czarna szafa i komoda nad którą wisiało niewielkie lustro, wyglądało idealnie. Położyłam na ziemi bagaże, podeszłam do okna. Odsłoniłam firanki wpuszczając do środka światło księżyca. Otworzyłam drzwi balkonowe, zostawiając je uchylone. Wróciłam się po torby, położyłam je na satynowej pościeli. Otworzyłam największa z nich wyciągając z niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, zaniosłam do łazienki dwie kosmetyczki. Wyjęłam z torby niebieską bokserkę, ciemne sportowe spodenki i bieliznę,którą położyłam na łóżku. Poszłam do łazienki biorąc do ręki ogromny biały ręcznik. Weszłam pod prysznic, gorąca woda spływała po moim ciele dając mi chwilę wytchnienia. Oparłam się o zimne kafelki, zamknęłam oczy i czując ciepłe krople na sobie uśmiechnęłam się pod nosem. Sięgnęłam ręką po malinowy żel i zaczęłam się myć. Po piętnastu minutach wywlekłam się z łazienki w samym ręczniku świeża, czysta i pachnąca. Chwyciłam do rąk szczotkę i rozczesałam mokre włosy.Zeszłam do kuchni i zaparzyłam sobie herbatę.To była jedyna rzecz,która została po ostatniej wizycie w tym domu.Zabrałam szklankę z naparem i wróciłam do siebie. Spokojnie usiadłam na łóżku.Wzięłam na kolana laptopa, po czym zaczęłam odwiedzać wszystkie swoje ulubione strony.
-bynajmniej Dominguez nie kłamie-usłyszałam męski głos
-bo to twój przyjaciel-syknęła drobna blondynka,odłożyłam laptopa, wstałam i podeszłam do okna-dobrze wiedział w co się plącze.
-ufałem wam,ufałem!-warknął i zadał cios w ścianę-wykorzystaliście chwilę nieuwagi i proszę!
-Francisco ciszej- dotknęła jego policzka-sąsiedzi usłyszą.
-co? że zdradziłaś mnie z moim przyjacielem? -odtrącił jej dłoń, w tym momencie chciałam zamknąć drzwi, ale jak na nieszczęście potknęłam się o doniczkę fikusa.Upadłam jak długa na ziemię, wstałam i zobaczyłam,że owa dwójka patrzy w moją stronę.Brunet z lekkim zarostem uśmiechnął się kiedy podniosłam wielką donicę.
-Przepraszam.. - rzuciłam szybko zamykając drzwi, zasłoniłam okno.


Obudziłam się koło południa. Był słoneczny, letni dzień. Stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w błękitne niebo. Nie mogłam zmarnować całego popołudnia,więc szybko ubrałam się i przygotowywałam do wyjścia. Nie miałam żadnych znaczących planów,nic konkretnego.Zamknęłam furtkę i ruszyłam w poprzek ulicy. Wczoraj widziałam na rogu ulicy wejście do parku,który był niedaleko.Szłam wolnym krokiem z głową spuszczoną w dół. Nuciłam sobie pod nosem kawałek jakiejś piosenki, którą zarazili mnie chłopacy i co chwilę nerwowo poprawiałam swoje długie włosy.Miałam sobie za złe to,że wczoraj podsłuchiwałam rozmowę,ba raczej kłótnię dwóch nieznanych mi osób. Widziałam rozpacz w oczach chłopaka, kochał ją. Kochał dziewczynę,która zdradziła Go z jego najlepszym przyjacielem. Nie powinnam myśleć o nich, skarciłam się w myślach. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na przegubie lewej dłoni. Dochodziła godzina 4, już dawno powinnam wrócić do posiadłości dziadków.Udałam się w drogę powrotną, po piętnastu minutach byłam pod domem. Otwarłam go i od razu skierowałam się do pokoju.Ściągnęłam z siebie ubrania i nałożyłam dwuczęściowy strój kąpielowy. Wyjęłam z walizki wielką chustę,którą przewiesiłam sobie przez biodra, zabrałam okulary przeciwsłoneczne i wróciłam na parter. Zajrzałam do kuchni,wzięłam do ręki specjalnie przygotowany schłodzony napój i położyłam się na kolorowym leżaku. Przez chwilę było spokojnie dopóki nie zauważyłam tego samego chłopaka co wczoraj.Podniósł z ziemi wąż i ni stąd ni zowąd zachciało mu się podlewać kwiatki.Nasunęłam na nos okulary i rozkoszowałam się promieniami słońca.
-pst! - próbowałam nie reagować na jego nawoływanie,ale on bezczelnie skierował wąż na mnie. Moje nagrzane ciało spotkało się z lodowatą wodą powodując gęsią skórkę na moim ciele.
-zabiję, jak Boga kocham! - krzyknęłam w jego stronę,ale ten zaczął się śmiać.
-Może Boga w to nie mieszajmy - powiedział przeskakując przez płot.Szedł w moją stronę ubrany od pasa w dół. Usiadł na moim leżaku, opierając głowę na dłoniach spojrzał na mnie. - wnuczka państwa Casas? - uśmiechnął się uroczo.Pokiwałam głową tak,że kosmyki włosów spadły mi na twarz. Wyciągnął rękę w moją stronę. - Francisco
-Ginevra,albo po prostu Gin - ujęłam jego dłoń w swoją i poczułam dziwne ukłucie w brzuchu.Spod przymrużonych oczu,które spoglądały na mnie pocałował mnie w dłoń.Poczułam wypieki na moich policzkach.
-Isco! Frajerze,gdzie jesteś? - ktoś krzyknął, znów poczułam ucisk w żołądku.Szybko wyswobodziłam swoją rękę z jego uścisku patrząc na zbliżającą się do ogrodzenia dwójkę chłopaków. Oboje uwiesili się na płocie wymienili się spojrzeniami,by później przenieść je na mnie i uśmiechając się uroczo jeden z nich przemówić.
-Ależ gdzie nasze maniery - wysoki brunet tak samo jak jego przyjaciel przeskoczył przez płot.
-Nie macie furtki? - sapnęłam
-Przez płot najbliżej - powiedział wieszając się na barkach Francisca - Lucas Piazon - skinęłam głową - jego młodszy brat Tulio.
-A ty? - zapytał zirytowany Lucas
-Co ja?
-Gin - odpowiedział Francisco uśmiechając się do mnie, już nie miał ciemnych,zgniewanych oczu. Roześmiałam się widząc jak Tulio zamierza przedostać się na drugą stronę płotu, wskazałam głowę na malca. Dwójka momentalnie się odwróciła, brunet uniósł ramiona z bezsilności podniósł się z leżaka, podszedł do mnie pochylając się zapytał. - wieczorem urządzam imprezę. Mam nadzieję,że wpadniesz? - spojrzał mi w oczy.
-Chętnie - czułam jak kąciki ust unoszą się ku górze
-Przyjdę po Ciebie o 21 - puścił mi oczko i szybko ruszył na pomoc bratu.

od Autorki: więc tak,jak na razie wszystko idzie w dobrą stronę z pisaniem.  Mam nadzieję,że czytelników przybędzie więcej. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz