poniedziałek, 13 maja 2013

Chapter 3

Spojrzałam na zegarek, było za kwadrans dziewiąta,więc niedługo powinien przyjechać Francisco. Podeszłam do lustra i po raz ostatni spojrzałam w nie poprawiając kraciastą koszulę. Z najwyższej szuflady komody wyjęłam biały zegarek,który odstałam od Alby.Gdy wychodziłam z pokoju usłyszałam dzwonek, zbiegłam na parter zabierając po drodze torebkę. Stanęłam przy drzwiach po raz setny tego wieczora poprawiłam włosy i otwarłam je. Stał tyłem do mnie, ale gdy tylko otworzyłam gwałtownie się odwrócił uśmiechając się.
-ślicznie wyglądasz - podszedł do mnie całując mnie w policzek - idziemy?
-tak,tak - odparłam.Przeszliśmy przez ulicę,w tym czasie wyjął z kieszeni kluczyki do terenowego Audi.Usiadłam po stronie pasażera,zamykając pas.Patrzyłam jak siada obok,odpala samochód i w między czasie zapina pas.Pokiwałam głową włączając radio. Mknęliśmy przez ulicy Malagi w ciszy dopiero,gdy zatrzymał się na czerwonym świetle ściszył nieco radio. Odwracając głowę w moją stronę, lewą rękę miał na drążku, a prawą kurczowo trzymał kierownicę.Czułam jak policzki nabierając koloru purpurowego mimo,że nic nie mówił, tylko patrzył.
- Nikt do tej pory nie zjawiał się tak nagle w tym domu - odparł
-Ojciec uważa,że to miasto nie ma przyszłości. - odpowiedziałam - Zielone,jedź. - dodałam klepiąc go delikatnie w dłoń.
-Skoro nie ma przyszłości, to co Ty tutaj robisz?
-Od października zaczynam studiować.
-A studia w Barcelonie? - spojrzał na mnie z ukosa - tam przecież są lepsze uniwersytety.
-Barcelona to nie moje miasto. - przetarłam dłonie - W Madrycie nie chciałam,bo Karim by mnie ciągle ponaglał, a w Barcelonie Jordi. Więc i oto jestem. - zatrzymał się przed domem. - więc teraz ty powinieneś przestawić mi twój życiorys.
-Cóż - wysiadł, by po chwili otworzyć mi drzwi - jestem piłkarzem, na co dzień trenuję, pilnuję nie tylko Tulio,ale i Lucasa i cała resztę. W weekendy zazwyczaj spędzam przed telewizorem,albo o jak teraz wpadam na różne imprezy. - uśmiechnął się prowadząc mnie pod ramię. - Benzema to twój chłopak? - zapytał otwierając mi drzwi z którego dudniła głośna muzyka
-Karim? - zaśmiałam się pod nosem - Dzięki Bogu to tylko przyjaciel.


Razem z Francisciem szliśmy właśnie w stronę ogrodu,gdzie miała się zjawić cała drużyna Malagi. Z tego co zdążyłam wyciągnąć od chłopaka to to,że dziś świętujemy kolejne zwycięstwo w rozpoczętym sezonie. Szłam w milczeniu rozglądając się po bokach.
-Są - oznajmił schodząc po schodkach do ogrodu. Szybko podszedł,aby przywitać się ze swoimi kolegami.Po chwili dołączyłam do niego i nieśmiało uśmiechnęłam się w stronę piłkarzy.
-Hej! - powiedziałam do grupki roześmianych zawodników.Wszyscy spojrzeli na mnie.Jednak Lucas,z którym zapoznałam się w moim ogrodzie ,zaczął machać rękami zapraszając do siebie,gdy tylko skończyłam swoją oficjalną prezentację.Piazon jak przystało na współgospodarza imprezy postanowił mnie przedstawić.Zanim jeszcze zaczął swój wywód został odciągnięty na bok przez Isco,który oznajmił mu,że idzie po Dolores,która właśnie przyjechała. Lucas podbiegł do mnie łapiąc mnie za dłoń,zaczął przedstawiać mnie każdemu z osobna. Po kolei podawałam każdemu dłoń z uśmiechem na ustach powtarzając tą samą regułkę 'Gin, miło mi' Na sam koniec podeszliśmy do chłopaka,który właśnie w tym momencie przyszedł. Nie za wysoki,z czekoladową karnacją,z ciemnymi oczami i wielkim uśmiechem na ustach.
-Pedro Dominguez - uchwycił moją dłoń i złożył na niej delikatny całus.
-Gin - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka - miło mi.
-Mnie również -powiedział dalej trzymając moją dłoń -Jesteś dziewczyną Piazona? - spytał szukając wzrokiem Lucasa,który poszedł po coś do picia
-Znajoma Isco - odpowiedziałam, delikatnie próbując uwolnić dłoń. Po chwili pojawił się obok wspominany chłopak.
- Dominguez , a Ty czego? - spojrzał na niego groźnie, podając mi szklankę z sokiem.
-Przywitać się nie można, końcu to znajoma mojego przyjaciela. - prychnął patrząc wprost w moją twarz. - Piazon. - warknął odchodząc.
Nie skomentowałam tego. Ich niechęć do siebie wzięła górę. Pomocnik zaproponował mi,żebyśmy się przyłączyli do samotnego Portill'a. Usiadłam pomiędzy nimi,którzy od razu zaczęli żwawo opowiadać o jakieś zwariowanej historii rodem z ich szatni. Od ponad dwóch godzin siedziałam z nimi sącząc sok i co chwilę wybuchając donośnym śmiechem,tak aby zawodnicy odwracali się i komentowali zachowanie dwóch kolegów z klubu,którzy właśnie zdradzali mi ich tajemnice z szatni. Przy wejściu do środku zobaczyłam Francisca do,którego podchodziła drobna blondynka,łapiąc go za dłoń. Powiedziała mu kilka słów, milczał. Chciała również pocałować ale odwrócił głowę w moją stronę. Uśmiechnął się blado wyswobadzając swoją dłoń z jej, podszedł do nas.
-Widzę,że bajerują Cię na historyjki z naszej szatni - usiadł naprzeciw mnie
-Chyba masz rację, od godziny opowiadają mi to samo- mruknęłam jak najciszej potrafiłam tak,aby nie usłyszeli. - Francisco proszę powiedź mi gdzie toaleta, Ci wariaci nie chcą mi pokazać. - szturchnęłam łokciem roześmianego Lucasa.
-Na górze, po lewej stronie - powiedział zabierając mi z rąk szklankę - powinnaś trafić bez problemu.
Przeprosiłam chłopaków i podążyłam wskazówkami Isco. Weszłam na pierwsze piętro i od razu odnalazłam WC, pognałam szybko do środka. Załatwiłam swoje potrzeby,odkręciłam kurek z wodą i przemyłam dłonie,które lepiły mi się od gierki,którą wymyślił Portilla. Uniosłam głowę spoglądając w lustro, poprawiłam spadające włosy. Wytarłam dłonie w malutki ręczniczek i wyszłam na korytarz. Przechodziłam obok pokoju z którego wydobywała się rozmowa. Przeszłam,ale jednak moje przeczucia wzięła górę i wróciłam się. Zobaczyłam Dolores w czułych objęciach Pedro,który stał oparty o szafkę.
-w następny weekend - szepnęła - powiem Isco,że jadę do rodziców.
-a jak nie uwierzy? - powiedział między pocałunkami
-uwierzy jest naiwny - ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy - przysięgam nigdy go nie zapomnisz - powiedziała wpijając się w jego usta.
Zamrugałam klika razy zdając sobie sprawę z tego,że właśnie byłam świadkiem rozmowy dwójki ludzi co gorsza, oboje zdradzali swojego przyjaciela. On,bo był jego przyjacielem. Ona,bo przysięgała mu,że Dominguez nic dla niej nie znaczy.


od Autorki: no i mamy mistrzów Hiszpanii! Wielbiona Barcelona ma puchar,na który walczyliśmy  cały sezon. Teraz czas na oglądanie mistrzowskiej fiesty z ich udziałem. a Wam? Wam zostawiam kolejny rozdział.

2 komentarze:

  1. Świetnie. Tylko żałuje, że tak rzadko się pojawiają te fantastyczne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam na 24 rozdział na http://tiempo-para-todos.blogspot.com/ :) zachęcam do komentowania ♥

    OdpowiedzUsuń